czwartek, 4 sierpnia 2011

Rozpoczęcie nowego rozdziału

Cześć, usiądź proszę. Jeśli pozwolisz, opiszę teraz sytuacje, które zaczęły naprowadzać mnie na ścieżkę do samopoznania.

Od dawien dawna nie pamiętałem treści swoich snów. Zwyczajnie nie zwracałem na nie uwagi. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że sny są rzeczą, którą niewarto zawracać sobie głowy - że to tylko różnego rodzaju dziwactwa, które nic nie znaczą. Tkwiłem w tym przekonaniu, po prostu przestałem zaprzątać umysł czymś co nie ma znaczenia. Czasem zdarzało mi się po przebudzeniu pamiętać jakiś strzęp historii o której śniłem, urywek sytuacji, lecz zbywałem je myślami o jedynej, mającej znaczenie, szarej rzeczywistości. Po pewnym czasie miałem parę epizodów z medytacją - kolega naopowiadał mi o OoBE i to było dla mnie takim szokiem, że zacząłem robić wszystko by osiągnąć ten stan. Stan o którym notabene nie wiedziałem praktycznie nic oprócz tego, że jest tajemniczy i fajny.

Nie muszę więc tłumaczyć, że proces medytacji przypominał bardziej męczące siedzenie i czekanie aż zadzwoni budzik sygnalizujący, że medytowałem aż 20min. UFF! Lekcje odrobione, może będę miał OoBE. Jak można się łatwo domyślić - doświadczenie poza ciałem nie nadeszło. Rozpretensjonowany zaprzestałem tego typu praktyk, trwało to zbyt długo. Byłem niecierpliwy i rozgorączkowany - jak większość starszych dzieci, młodszej młodzieży. Następnie był okres długiej ciszy. Znów nie pamiętałem snów, tylko jakieś pojedyńcze sytuacje. Zacząłem wówczas kształtować swoją osobowość. Następowało to przy pomocy muzyki, przeszedłem przez krainy różnych brzmień i szukałem tam pomocy do definiowania siebie. Poskutkowało to tym, że jestem bardzo otwarty na różne brzmienia i nie zamykam się na jeden schemat. Ale to nie o muzyce dziś chciałem z Tobą porozmawiać. Zaczynałem więc posiadać własną osobowość i własny system wartości, który budowany był przez różne życiowe perypetie. Nie wiek określa dojrzałość człowieka, lecz doświadczenia w których musiał dokonać świadomych decyzji i zgarnąć za nie pełną odpowiedzialność.

Po pewnym czasie przydarzyła mi się dziwna sytuacja. Pozwól, że przytoczę Ci swoje notatki:

" Przydarzyło mi się wczoraj coś tak dziwnego, że do tej pory nie potrafię tego zaszufladkować do tego całego regału racjonalnego myślenia. Około godziny 17 poczułem się zmęczony więc postanowiłem się trochę zdrzemnąć przed próbą zespołu. Uchyliłem balkon żeby wleciało świeże, przyjemne, chłodne powietrze (lubię jak jest chłodno w moim otoczeniu), włączyłem soundtrack z serii gier Stalker i padłem niedbale na łóżko. Leżałem na brzuchu, ręce porozwalane na boki bo tak mi było najwygodniej. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w tą mało przyjazną muzykę. Po paru minutach miałem wizualizację a następnie stwierdziłem, że widzę przez moje powieki. Dosłownie patrzyłem i widziałem mój pokój. Pomyślałem, że chcę otworzyć oczy na prawdę i widziałem jak drugie powieki zamykają te "wewnętrzne oczy" (?) i dopiero otworzyłem swoje. Wiem, że to brzmi tak jakbym był ospały, rozleniwiony i pewnie otworzyłem oczy normalne i wydaje mi się, że to jakieś dziwne przeżycie. Ale byłem w pełni świadomy. Czułem, że mam zamknięte oczy. A obraz z tych "drugich oczu" był trochę przyciemniony, jakby trochę szary. No i te wewnętrzne powieki... To na pewno mi się nie wydawało.

Jak myślicie, co to było? "

No właśnie - Jak myślicie, co to było?

Pytanie zadane zupełnie niepotrzebnie. Spotykałem się ze zbywaniem tego zjawiska, traktowaniem go jako nic niezwykłego. Kiedy, jak wiesz, ja nawet nie pamiętałem swoich snów! To było dla mnie coś kosmicznego. Z tym zjawiskiem zbiegły się w czasie ciekawe uczucia świadomości siebie. Siedząc w pokoju czy w szkolnej ławce, jadąc w autobusie czy w samochodzie, myśląc czy będąc w stanie błogiego "nic-nie-robienia" czasami odwiedza mnie takie uczucie... świadomości każdej części, wszystkiego co mnie otacza. Takie uczucie nierealności. Odczuwam wtedy swoje całe ciało, każdy organ... Czuje się wtedy jakbym patrzył na wszystko z boku... i jestem wtedy zajebiście szczęśliwy, to taka nagła euforia... czuje się spełniony i przesycony pozytywnymi doznaniami.

Następnie pojawił się Sen.

Odpowiedziałem więc następująco na próby wmówienia mi, że to co się dzieje to nic takiego:

" Nie jestem w stanie się z Tobą zgodzić w tej kwestii... długi okres czasu medytując miałem nadzieję na jakieś ciekawe zjawisko. Nie było niczego - nawet wizualizacji. Być może podchodziłem do tego zbyt materialistycznie?

Jak byłem mały śniło mi się, że błądzę po starym lesie pełnym bardzo głębokich dołów. Gdy udało mi się znaleźć wyjście, okazało się, że prowadziło ono do szpitala psychiatrycznego. Gdy podszedłem do jakiegoś pracownika powiedział mi, że obok drzwi do szpitala były drzwi do wolności. Chciałem się stamtąd wydostać lecz pracownik powiedział, że nie ma takiej możliwości. Ze łzami w oczach i strasznym żalem do siebie spojrzałem w stronę wysokiego ogrodzenia szpitala. Była nim metalowa siatka, wysoka na jakieś 20 metrów. Po drugiej stronie zobaczyłem ludzi, którzy też wcześniej błądzili ale wybrali ścieżkę do wolności. Nie posiadali się ze szczęścia.

Ostatnio zacząłem w końcu pamiętać swoje sny. Było to dla mnie co najmniej dziwne bo odkąd sięgam pamięcią nie pamiętałem snów w ogóle. Zacząłem je zapamiętywać ze szczegółami, w kolejności. Już to było dla mnie dziwne, czułem, że to może coś oznaczać. Nie byłem jednak przekonany do czasu, gdy znów nie przyśnił mi się sen o lesie z dziurami, lecz tym razem wybrałem nieświadomie drugie wyjście - drzwi do wolności. Odwróciłem głowę i obserwowałem rozpacz ludzi za wysoką siatą, którzy tak jak ja kiedyś postawiłem jeden krok w złym kierunku. Po przebudzeniu przypomniałem sobie o śnie z dzieciństwa. Wydawało mi się, że to może być jakiś przełom. I tak też było. Parę nocy później śniło mi się, że siedzę w pół lotosie w małym okręgu złożonym z ludzi na drewnianym poddaszu. Spojrzałem po pozostałych - nie znałem nikogo. Medytowaliśmy. Pokój był wypełniony jakąś niesamowitą energią, ciepłą, przyjazną, wyzwalającą. Spostrzegłem duże okno, które wpuszczało do pomieszczenia jasne, lecz nieoślepiające światło. Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i otworzyłem oczy. Osób z którymi medytowałem już nie było, zostałem sam. Wstałem, podszedłem do wielkiego okna. Wyjrzałem przez niego i widok zaparł mi dech w piersiach. Po drugiej stronie szyby były wielkie, białe kłęby chmur a nad nimi błękitne niebo. Pomyślałem, że chcę w nich polatać. Nim się zorientowałem szybowałem między chmurami, obserwowałem słońce i niebo, oddychałem świeżym powietrzem, czułem wiatr na całym ciele. Widok był tak niesamowity, że nie potrafię tego opisać. Nie wspominając już o wrażeniach z lotu. Kładłem się na chmurach, obserwowałem monumentalizm pięknych chmur przy których byłem strasznie mały. Potem spadałem by znów się wznieść w stronę nieba. Poczułem się zajebiście wolny. Następne co pamiętam to las. Przechadzałem się po nim i obserwowałem zielone liście, gęste, piękne krzewy i czyste niebo nade mną. Pod bosymi stopami czułem miękką i pachnącą trawę. Pomyślałem, że chcę by zaczął padać deszcz. Miejsce kłębowatych, białych chmurek zajęły ciemne chmury, które swoim wyglądem przyprawiły mnie o dreszcze. Zastanawiając się, czy nie przesadziłem usłyszałem grzmot i zobaczyłem błyskawicę. Gdy zaczął padać deszcz, kwiaty dookoła mnie zaczęły bardzo szybko rosnąć. Dosłownie jakby łodygi wyrosły spod ziemi, a kielich z kwiatem rozwinął się w przeciągu paru sekund. Zacząłem biegać i krzyczeć. Dookoła uderzały błyskawice, po moim ciele spływał chłodny, przyjemny deszcz. Poczułem się podniecony, jakby adrenalina skoczyła. Więc tak biegałem i krzyczałem. Zapragnąłem ze wszystkich sił wzbić się w powietrze. Zrobiłem to... A następnie się obudziłem.

Każdy jest indywidualną personą z własną hierarchią wartości, gamą emocji i barwami uczuć. W tych czasach człowiek łakomy na szybkie odpowiedzi szuka ich w każdym możliwym miejscu. Ja zrozumiałem, że warto szukać ją w sobie."

I tak też robię - dzięki czemu odnalazłem wreszcie spokój i harmonię.

Czego i Tobie życzę.